Top 10 walk w DB

View this thread on: d.buzz | hive.blog | peakd.com | ecency.com
·@herosik·
0.000 HBD
Top 10 walk w DB
![DB POL.jpg](https://files.peakd.com/file/peakd-hive/herosik/23yJJcRPR1uhUnK4o6qkpY92VRDMeDwpZMGfU5D4Dggk3wmZFyVUxgQURfaRtAP3ZjtFF.jpg)

Ten tekst miał się pojawić na blogu już dawno temu, ale ciągle miałem inne, ważniejsze tematy i gdy w końcu się do niego zabrałem, to odkryłem że niechcący usunąłem z gmaila niemal wszystkie dotychczasowe notatki. W sumie, może to i dobrze - przez ten czas poprawiły się moje umiejętności pisania i zapewne lepiej przeleję na papier myśli z mojej głowy.

Choć zdarza mi się narzekać na fabułę i dużą powtarzalność w DBZ (zwłaszcza w kontekście sagi z Buu i Cellem), to trudno jest mi skrytykować walki, szczególnie do 1 przemiany Cella. W drugiej połowie historii, mają prostszą choreografię, dużo mniejszą różnorodność technik, opierają się przede wszystkim na energii i sile, zamiast na sprycie i kreatywności. Czasem zdarzy się jakiś pojedynczy przebłysk, jak moc Hita etc. ale to totalne nic wobec OP (gdzie walki są prowadzone trochę w stylu DBZ, trochę w stylu HxH), BnHA (walki opierają się na papier-kamień-nożyce i sprycie, ale w mniejszym stopniu niż HxH), o "Hunter x Hunter" nie wspominając. "Jojo's Bizzare Adventure" pomijam, bo choć mogę pochwalić ten tytuł, to jest tam za dużo asspulli, które ratują bohaterów z trudnych sytuacji, co postrzegam jako błąd. Nie znam się na komiksach, nie mam też dużej bazy porównawczej, ale lata temu przeczytałem długi post znajomego na jednym forum, w którym porównywał do siebie m.in. DBZ, "One Piece", "Naruto" i "Bleacha" pod względem pojedynków w mandze. Choć nie narzekam na swoją pamięć, to czasem bywa ona zawodna i zdarza mi się coś przekręcić, więc zweryfikowałem swoją wiedzę u koleżanki z fanpage'a MangowyNałóg (polecam zostawić like'a, pisze bardzo dobre i merytoryczne posty  o mangach i anime. Niestety blog od dłuższego czasu jest już nieaktywny...).

Mimo, że DB, DBZ i DBS mają swoje wady, to jeśli chodzi o czytelność i zrozumienie kadrów z walką, to jest to absolutna czołówka japońskich komiksów z tego gatunku. Jeśli ktoś myśli o rysowaniu komiksów opierających się na starciach wręcz albo pisaniu opowiadań o takiej tematyce, to warto byłoby zapoznać się z mangą. Akira jest wartościowym wzorcem na tym polu. Co prawda w późniejszych arcach, kładzie większy nacisk na strzelaniny na ki-blasty, czy siłowanie się na promienie i walka wręcz idzie na dalszy plan, ale mimo lat, nadal prezentuje co najmniej dobry poziom na tym polu. Nie wspominając o innych aspektach, które wpłynęły na popularność jego tytułu. Są to m.in. przedstawianie siły, dynamiki ciosów, pokazania walk nadludzi, ekspresji emocji, te komiksy nadal się bronią mimo rosnącej przez dekady konkurencji. Można się naśmiewać z wielu wad, ale wielu autorów komiksów mogłoby się wzorować na powyższych aspektach. Mój umiarkowany zachwyt zapewne wynika w pewnej mierze z nostalgii, ale odkładając emocje na bok i patrząc na same rysunki, to trzeba naprawdę dużo złej woli, by nie powiedzieć, że są co najmniej dobre - patrząc zarówno dekady temu, jak i obecnie. Choreografia jest czasem gorsza, czasem lepsza, momentami bywa wybitna, generalnie trzyma dobry poziom. W kwestii rysowania i wymyślania postaci, Akira co prawda lata temu stanął w miejscu, ale nie mogę tego powiedzieć o mięśniach, pokazywaniu ich w ruchu, walkach w zwarciu, zachowaniu proporcji ciała. No ale z drugiej strony, żeby być uczciwym, tak mniej więcej od 1 przemiany Cella (a w zasadzie to nieco wcześniej, ale w tym miejscu mógłbym postawić sztywną granicę), to są to jedyne zalety, które DBZ i DBS oferuje fanom. Jest jeszcze nostalgia, ale tę można odczuwać również względem naprawdę słabych tytułów i jest to "tylko" emocja, więc ignoruję ją. I tak, zanim ktoś nazwie mnie hipokrytą - DB po tym momencie ma jeszcze kilka mniejszych zalet, ale nie zawsze mogę je pochwalić, natomiast walki już tak.

Chciałem wybrać więcej walk, ale jak w sumie słusznie zwrócił mi uwagę mój kolega Sharik (pozdrawiam), lepiej jest pisać teksty typu top-5, top-10. Niby to nie ma większego znaczenia, ale z drugiej strony przez to trzeba robić dokładniejszą selekcję i wybrać te, które faktycznie uważam za naprawdę dobre! To tyle póki co, więcej w tekście. Wybrałem 2 walki z filmu "Broly", 1 z DBS, 1 z DB (chciałem więcej, ale nie miałbym w sumie o nich zbyt dużo do powiedzenia - lubię je, ale przez aspekt dominujący w 1 DB, czyli elementy komediowe, to naprawdę dobrych i długich walk jest mniej. Chciałem też omówić 4 - Muten Roshi vs Tienshinhan, Tienshinhan vs Yamcha obie podczas TB, Goku vs Piccolo, ale byłoby top-13, a nie top-10), pozostałe 6 to DBZ. Lista jest losowa, nie układam jej chronologicznie od najlepszej do najgorszej lub odwrotnie.


![1.webp](https://files.peakd.com/file/peakd-hive/herosik/23xexixcqKPuvFo7om2VbJa7YmSgHgeCEWfkAoj2icbcx7K96tcNkRc2YuuWkVJbZzP9M.webp)


Piccolo vs C17 - Przez wiele lat był to jeden z moich ulubionych pojedynków - duża brutalność, w miarę wyrównana walka, obaj wojownicy walczą do samego końca, do maksymalnego wyczerpania, oddając cios za cios. Widzieliśmy w niej dość dużo różnych technik oraz był to ostatni pojedynek, w którym Piccolo dostał szansę od Toriyamy na pokazanie swoich umiejętności (Błagam, niech jego rola w nowym filmie będzie znacząca i nie mam tu na myśli bycie nauczycielem i opiekunką córki Gohana...), ale... No musi być jakieś "ale". Gdy kilka lat temu odświeżałem sobie DBZ, to zobaczyłem że jej wkład w fabułę był zerowy i równie dobrze mogłoby jej nie być. Będąc szczerym, czułem się tak, jakby to był filler, który miał jedynie wypchać czas antenowy przed wchłonięciem cyborga przez Cella. Dobry, przemyślany i ładnie zaanimowany, ale filler. Zmieniłbym zdanie, gdyby nie to, że Toriyama przesadził z mocą Cella, któremu atak Nameczanina nic nie zrobił. Chociaż w sumie, gdyby obrażenia nie były naprawdę duże i nie zmusiły Cella do wycofania się po walce z C-16, to niewiele by to zmieniło. Z perspektywy czasu dużo bardziej wolę pierwsze starcie między nimi. Fakt, zostało ono przerwane w połowie, nie było tak efektowna, za to zbyt wiele w niej mówili i jej głównym zadaniem było wprowadzenie nowego Villiana. Ale miała inne zalety. Również była brutalna, warta zapamiętania, miała konsekwencje dla dalszej fabuły, a Piccolo mógł w niej wykorzystać coś w czymś góruje nad swoimi sojusznikami - spokojem, inteligencją, przebiegłością, wykorzystaniem innych umiejętności niż siła, czy ilość energii. Wrzuciłem jednak tę z C-17, by skonfrontować swoją opinię z przeszłości z obecną.


![2.jpg](https://files.peakd.com/file/peakd-hive/herosik/23yTuxPDrN83EXDsJRiswM9VuAM7aNwGnPEFsv95P3KmBd39ymLvcTEGNs4tf5fQFMitr.jpg)


Goku vs Freezer Namek - Walka, która przez lata była memem. Memem pokazującym, jak wyglądają walki w battle-shounenach (a później jej miejsce zajęło Sasuke vs Naruto) - dużo gadania, trochę pobicia się po gębach, znowu trochę gadania i lektor, który przez kilka odcinków (lub kilkanaście, już nie pamiętam) wyliczał ile sekund pozostało do eksplozji planety Namek. Szczerze? Tak, walka była przeciągnięta, ale z drugiej strony, to... Rozciąganie sagi Namek było dla mnie mniej bolesne niż oglądanie "One Piece". Być może mówię to z powodu nostalgii, ale wydaje mi się, że nie odgrywa ona aż tak dużej roli, bo w mandze o piratach mamy O WIELE więcej dialogów i fabuły, przez co powinno się ją łatwiej oglądać (więcej treści i okazji do przedłużenia odcinka). Oglądało mi się ją równie przyjemnie tak za dzieciaka, jak i niedawno temu. Jest w niej dużo bardzo dobrych i klimatycznych scen, jak również stanowi to doskonałe zwieńczenie dotychczasowej historii. Historii, która mogłaby być dziś otaczana większym kultem, gdyby Akira zakończył DBZ w tym momencie.

Widzimy w niej coraz bardziej rozgoryczonego i sfrustrowanego kosmicznego Hitlera, który nie jest w stanie pogodzić się ze swoją pierwszą porażką i żałuje że nie wymordował wszystkich Saiyan, gdy było to możliwe. Jest to również moim zdaniem, najlepszy przykład, jeśli chodzi o zalety DBZ o których napisałem we wstępie. Mamy tu świetne emocje - obaj zawodnicy chcą się zapierdolić, co widać po ich twarzach. Freezer kipi jak garnek z gorącą wodą z frustracji, gniewu i strachu, Goku z gniewu i bólu (przemiana w SSJ powoduje ból, o czym zapomina wielu fanów - tak jak np. o tym, że SSJ Red zapewnia regenerację ran). O brutalności mówić nie muszę, bo jak było, to każdy widzi - to były piękne czasy, gdy Japończycy nie cenzurowali swoich battle-shounenów w takim stopniu, jak to się robi obecnie. Jeśli chodzi o choreografię, to było nieco gorzej, bo podobnie jak w przypadku C-17 vs Piccolo, był to pojedynek na wyczerpanie. Goku nie mógł odpuścić, bo Freezer może przeżyć w przestrzeni kosmicznej, co na pewno by wykorzystał - np. niszcząc jego statek, uniemożliwiając mu tym samym ucieczkę. Chociaż nie, częściowo wycofuję się ze swoich słów - pierwsza runda miała kilka dobrych pomysłów. Freezer wykorzystujący telekinezę, której wcześniej używał tylko Piccolo, Goku wykorzystujący fakt, że Freezer wtedy nie umiał wyczuć KI i musiał się opierać wyłącznie na swoich podstawowych zmysłach (jak wojownicy Z podczas walki z androidami, Ki cyborgów było już wyczuwalne). Pomysłowa i fajna jednocześnie, była również scena pod wodą, gdy Saiyanin zaatakował z zaskoczenia dwoma Kamehameha. Albo x20-krotny Kaioken i Kamehameha, którą Freezer zatrzymał dłonią. Runda druga była już niemal czystym mordobiciem, ale za to jakim pięknym! Zwłaszcza z tak doskonałym otwarciem, jak przemiana w SSJ. Można mówić, że DBZ jest otoczony przesadnym kultem, ale ta scena zasługuje na swoją popularność przez aktorkę głosową, klimat, emocje, ścieżkę dźwiękową, zaginanie dźwięku przez studio (nie wiem, jak to inaczej nazwać - chodzi o efekty dźwiękowe, które wynikają z powodu gigantycznej ilości energii Goku). No po prostu cudo.


![3.jpg](https://files.peakd.com/file/peakd-hive/herosik/23z7QDNzDDQ2BXYZYkCj2jhKSya1UrWRZFQqQ1PDETicFML1GpcJwu8xt5RJBaxpEughQ.jpg)


Goku, Gohan, Yajirobei, Kuririn vs Vegeta 1 walka - Jedna z moich ulubionych walk. Gdy byłem młody, to nie cieszyła się dużym uznaniem u mnie i kolegów z podwórka, z którymi oglądałem DBZ. Dzisiaj uważam ją za jedną z najlepszych (nawet na tle HxH, OP, BnHA i innych mang tego typu) na kilku płaszczyznach. Tak w mandze, jak i w anime. Wyróżnia się świetną choreografią, jak najlepszym wykorzystaniem wszystkich dostępnych wojowników, pomysłem na cały arc, intensywnością, brutalnością, klimatem, licznymi zwrotami akcji, jak na to, co później tworzył Toriyama. Nie bez znaczenia pozostaje również fakt, że większe znaczenie miały wówczas techniki i umiejętności, które z arcu na arc miały coraz mniejszy wpływ na jej przebieg, a nie siła, ilość energii etc. Jeśli chodzi o jej wersję animowaną, to niezmiennie uważam że to jeden z lepiej zaanimowanych pojedynków. Czujemy siłę uderzeń, muzyka jest świetnie dopasowana, tempo walki jest odpowiednie - jest ona dostatecznie dynamiczna, a przeciąganie nie nudzi. Nie wiem na jakim etapie była wówczas manga i czy można to przypisać spokojnemu przenoszeniu na ekran kart komiksu, czy sztuczkom twórców. Nie jest to ważne, liczy się efekt - a ten po dzień dzisiejszy wywołuje ciarki na moich plecach. Zwłaszcza momenty, gdy Goku aktywuje Kaio-ken, a Vegeta dostaje bolesne i brutalne bomby na ryj.

No i jeszcze dwie rzeczy o których póki co nie wspomniałem, a wydaje mi się że wielu fanów o nich zapomina - trudno mi sobie przypomnieć jakąś walkę, w której główny bohater pomimo ciężkiego treningu, jest zbyt słaby by sobie poradzić z przeciwnikiem. Nie jest to może szczególnie oryginalny wątek, ale pamiętam jak bardzo byłem zdziwiony, gdy oglądałem to po raz 1 będąc już w miarę świadomym człowiekiem (czyli 3, czy 4 raz).  Jeśli chodzi o drugą, to Vegeta sporo się nauczył od Ziemian. Nie mówię tu tylko o zmianie jego światopoglądu, pokorze i poskromieniu własnej arogancji, przez co Vegeta zaliczył świetny progress, a co za tym idzie - bardzo przyjemnie obserwowało się jego działalność na Namek, gdzie przez długi czas stanowił trzecią stronę konfliktu. Mam tu na myśli przede wszystkim umiejętność ukrywania, czy zwiększania poziomu swojej energii (bez czego książe Saiyan miałby duże problemy - trudniej byłoby mu się ukryć przed Freezerem i jego armią) oraz pokazanie, że Saiyanie szybko się uczą nowych technik. Poprawcie mnie jeśli się mylę, ale chyba Akira wspomniał o tym na którymś etapie mangi? A nawet jeśli tak mi się tylko wydaje, to Akira dość wyraźnie to zaznaczył - Goku szybko nauczył się Kamehameha (fakt, prosta technika, która w zasadzie wymagała tylko umiejętności koncentracji Ki, a Saiyanie umieli to jeszcze w czasach, gdy Kakarotto pływał jako plemnik w jajkach Bardocka), ale umiejętności o których napisałem, czy Trunks i nauka Mafuby, to już nieco trudniejsza sztuka. Fakt, ta scena w DBS była IMO lekkim żartem, a przynajmniej ja ją tak odebrałem podczas oglądania, ale jest spójna z tym, co widzieliśmy wcześniej.
 

![4.jpg](https://files.peakd.com/file/peakd-hive/herosik/23wzvhfa9K1RaJgnJGGUuJQFhQZGA7LLW4Sf8iYFmYRPvoYW5v8kVZMnwTcozB6321ewq.jpg)


Goku vs Jiren (cały turniej) - Co prawda uważam Jirena za popsuty potencjał, głównie przez design, słabe retrospekcje oraz fakt, że Goku ostatecznie pokonał go sam (czy raczej - pokonałby, bo nie był w stanie zadać mu ostatecznego ciosu), ale mimo tego polubiłem tego pana. Brakowało mi takiej postaci w DBS i mam nadzieję, że Toyotaro i Toriyama go nie zignorują po arcu z Granolą (choć gdybym miał się założyć stawiając swoje pieniądze, to postawiłbym je na to, że już nie zobaczymy Jirena... No chyba, że w kilku kadrach by pokazać kolegów Goku pod koniec mangi, czy coś). Nim przejdę do walki, to jeszcze rozwinę swoje uzasadnienie - zgadzam się, że DBS jest niedopracowane i nieprzemyślane. Co prawda w kwestiach technicznych anime trzyma moim zdaniem akceptowalny poziom od sagi z Zamasu (a na Turnieju Mocy poziom urósł o punkt wyżej), ale jeśli chodzi o fabułę, to niewiele się zmieniło. DBZ mimo moich narzekań, było bardziej spójne i konsekwentne, ale pod względem walk nie zawsze było tak dobrze. Mówię tu przede wszystkim o anime, gdzie było zbyt dużo powtarzalnych sekwencji ciosów, a odcinki były gorzej wykonane. W DBS poziom był bardziej wyrównany, a takich naprawdę brzydkich odcinków było mniej (mówię tu oczywiście o arcu z Zamasu i kolejnych wydarzeniach, bo wcześniej było częściej słabo niż dobrze). Co prawda w tym omówieniu nie ma zbyt wielu walk z DBS, co wynika w niewielkiej części z sentymentu, a bardziej niedopracowania ze strony Toei Animation. Tak jak mówiłem, można zarzucić wiele złego autorowi, ale walki trzymały ogólnie wyższy poziom. Aczkolwiek nadal nie zmieniłem swojego zdania w jednej kwestii - gdyby pierwsza połowa DBS trzymała wyższy poziom w kwestii grafiki, kreski i animacji, to DBS byłby zdecydowanie lepszym anime od DBZ. A tak jest tylko trochę lepszy.

Wbrew powszechnym opiniom, Jiren nie był aż tak dużo silniejszy od Goku (przynajmniej do momentu, w którym nie włączył swojej 100% mocy) - gdy ten włączał Ssj Blue + Kaioken, to Jiren musiał szczególnie uważać. Oglądałem tę walkę kilkanaście razy i nikt mi nie powie, że jest inaczej. Jiren bez problemu blokował ciosy, gdy Goku atakował używając wyłącznie formy Blue, ale gdy tylko protagonista włączał efekt turbo w postacie maksymalnego Kaiokena, to jego przeciwnik musiał unikać ciosów. Umiał też korzystać z Ultra Instynktu - co prawda nigdzie nie widziałem w tej kwestii oficjalnego potwierdzenia, ale to też było widać. Wtedy jego oczy się zmieniały, tak jak u Goku, a ciosy były równie precyzyjne i bolesne. Zakładam, że nie używał go cały czas z uwagi na konsekwencje nadużywania tej formy, gdy ciało nie jest do niej przystosowane - co widać było u Goku.

Czemu wybrałem ten pojedynek? Cóż, odpowiedź jest prosta - odcinek specjalny i finałowa runda. Pod koniec walki obawiałem się, że Goku wykończy Jirena (mimo że nie powinien - UI nie powinien dawać power boosta, jak osiągnięcie kolejnego poziomu Ssj, tylko 100% uniki. Tak, wiem, UI daje też inne możliwości, ale można streścić tę technikę w ten sposób i nie będzie to kłamstwem.), ale na szczęście Toei Animation oszczędziło nam tej porażki. Odcinek specjalny wyglądał doskonale, jak to powiedział mój dawny kolega (pozdrawiam Cię Dahaka), który lepiej zna się na animacji niż ja - Toei chyba wrzuciło do tego odcinka wszystko, co mogło. Tzn. większy budżet, wykorzystano więcej animatorów, reżyserów i rysowników. Efekt był porażający, ludzie tak chętnie oglądali ten odcinek, że serwery Crunchyrolla przegrzewały się przez kilka dni od momentu emisji odcinka. Pomijając pojedynki z filmu "Broly", była to najlepiej zrealizowana walka w historii całej marki. Bardzo dobra animacja, dynamika, czuliśmy siłę ciosów, jak w najlepszych czasach serii (to było piękne, gdy Goku był rzucany, jak worek kartofli), świetny klimat, Goku jako bad-ass, efekty dźwiękowe, doskonała piosenka Ultimate Battle. Jak to kiedyś powiedział mój kumpel Grochu - "Kurwa, czekałem na to 20 lat!". Podobnie miałem z finałową sekwencją, gdy do walki z Jirenem stanęli wszyscy wojownicy naszego wszechświata. C-17 jako support, Freezer i Goku walczący jak idealny duet... No kurwa, czekałem na to 20 lat. Obaj doskonale się porozumiewali, wykorzystywali całą swoją moc. Coś pięknego!


![5.jpg](https://files.peakd.com/file/peakd-hive/herosik/23uR9LLyUaiTwZBVKB7xEhoK4FAJcTZy1HzwHmJksLoutKbAhSQWaoTGikkZknpmxvLh5.jpg)

 
Buu vs Fat Buu Vegeta i Goku - Ten pojedynek doceniłem dopiero przy ostatnim seansie DBZ. Wcześniej walka była dla mnie meh - fakt, doceniałem ją za brutalność (momentami naprawdę mi było szkoda Buu i Vegety, którzy byli katowani jak chudy chłopak przez swojego umięśnionego rówieśnika), ale nie zrobiła na mnie takiego wrażenia, jak pozostałe z tej listy. Poza tym nie lubię Kid Buu + sama walka wydawała mi się niepotrzebna, bo Goku i Vegeta bez problemu mogliby go zniszczyć gdyby nie to, że zmiażdżyli kolczyki Potara. Ostatecznie ją polubiłem, częściowo za brutalność, ale przede wszystkim za to, że każdy z trzech wojowników stopniowo męczył wroga, odbierając mu po parę punktów staminy. No i za udział Fat Buu, którego nieczęsto możemy oglądać w akcji. A szkoda, bo grubas ma ciekawe umiejętności, które na pewno przydałyby się podczas finałowego arcu w DBS. No cóż... z drugiej strony Freezer zapewnił nam dużo lepsze interakcje z naszymi bohaterami i większy sadyzm - zarówno gdy on kogoś brutalnie bił, jak i on sam dostawał bardzo mocno po twarzy (mówię tu o fragmencie walki z Dyspo, a potem Toppo). Wracając do DBZ - była to naprawdę ładnie zaanimowana walka, w której obaj wojownicy nie musieli się ograniczać i mogli dać z siebie wszystko, nie przejmując się przy tym Ziemią, czy swoimi przyjaciółmi i rodziną (do czego bardzo fajnie nawiązali autorzy mangi DBS przy pojedynku Vegeta vs Granola). Spodobał mi się również sposób pokonania Kid Buu. Co prawda śmieję się z tego, że Goku zapomniał o Genki Damie i musiał mu o tym przypomnieć Vegeta, ale mogę przymknąć na to oko z uwagi na emocje. Dzisiaj może to brzmi zabawnie, ale wielu fanów DBZ oglądając tę walkę po raz pierwszy, podnosiło ręce do góry, by przekazać swoją energię dla Goku. Nie tylko Polacy, ale również ludzie z innych krajów. Wiem o tym, bo przez wiele lat czytałem opinie fanów z zagranicy, po których łatwo wywnioskować, że nie byliśmy jedyni. Czy potrzeba więcej argumentów na to, że DBZ to światowy fenomen, który mimo tylu lat nadal budzi emocje wśród fanów? Nawiązuję tu do nagrań z różnych krajów na świecie, gdzie oglądano ostatnie odcinki anime na dużych telebimach, jak np. mecze z Mistrzostw Świata lub Euro w piłce nożnej. Mówcie co chcecie, ale niewiele jest takich tytułów.


![6.jpg](https://files.peakd.com/file/peakd-hive/herosik/23u6J55fEKvEQvLcQW2zorDFX4jmBFT8wxG3F5cfZaDCY6VAr5SuCtE9wGsjcCn7AXzsR.jpg)


Team Z vs Vegeta & Nappa - Rzadko kiedy obserwujemy walki grupowe, w których nie uczestniczą najsilniejsi wojownicy. Ta jest chyba najlepszym przykładem - wojownicy teamu Z muszą sobie poradzić z zagrożeniem, gdy Goku jest w drodze i jeszcze nie zna Instant Transmission (swoją drogą, strasznie nadużywana technika w DBS), przez co nie może odrazu przenieść się do swoich towarzyszy. Nim przyleciał na pole bitwy, to nasi "Ziemscy" bohaterowie musieli stawić czoło dwóm Saiyanom, którzy drastycznie dominowali nad Piccolo, Tienshinhanem, Kuririnem, Yamchą, Chiaotsu i Gohanem. Moim zdaniem, jest to jedna z najbardziej emocjonalnych walk. Wynika to z absolutnej desperacji naszych bohaterów, którzy (poza Yamchą i Gohanem - z powodu głupoty tego 1 i strachu tego 2) musieli się posunąć do ostateczności. Za każdym razem, gdy odświeżam ją sobie, to mimowolnie wzruszam się przy poświęceniu Piccolo, towarzysza Tiena, jego ostatnim akcie desperacji. Nawet śmierć ex-chłopaka Bulmy mnie wzruszyła mimo, że to była najżałośniejsza śmierć w historii tej serii. Akira Toriyama świetnie oddał rozpacz bohaterów, którzy nie mieli absolutnie żadnych szans i byli skazani na masakryczny wpierdol. Mimo, że zastosowali wszystkie swoje techniki i włożyli w to całą swoją siłę, to mogli co najwyżej lekko zranić Nappę. Czuliśmy siłę tego wydarzenia już od momentu treningu u Wszechmogącego, gdy nasi wojownicy zmierzyli się z iluzjami swoich wrogów. Już wtedy Toriyama wyraźnie pokazał, że nie mają najmniejszych szans i jedyne co mogą zrobić, to powstrzymać ich na kilka minut i jeśli wytrzymają trochę dłużej, to będzie to olbrzymi sukces. Generalnie nie mam żadnych powodów do narzekań - było brutalnie, emocjonalnie, walka była ładna pod względem techniki, choreografii. Nawet w anime wyszła bez zarzutu.


![7.png](https://files.peakd.com/file/peakd-hive/herosik/23yTqWbNeXQ1Gkj3NkrkDc3YqurrVbeJWF6YWdk1niz99J9wjQKkLts65AiVCUXV3sX4C.png)


Goku vs Piccolo jr, DB - Piękny pojedynek, który ugruntował krótkotrwały trend w DB (bo rozpoczęła to chyba walka jego ojca z młodym Goku). Wcześniej walki w DB były bardziej komediowe, od tej walki "aż" do Goku vs Vegeta, postacie opierały się na technice i specjalnych umiejętnościach, które były skuteczniejsze ze względu na mniejsze poziomy mocy. Im dalej, tym bardziej rosło znaczenie bazowych statystyk, a technika i odpowiednie wykorzystanie swoich teoretycznie słabych atutów, malało. Fakt, na Namek i do pewnego stopnia w Cell saga również to było, ale jeśli dobrze pamiętam, to po krótkotrwałym, acz dość skutecznym powstrzymywaniu antagonisty tego arcu przez Tienshinhana, to odeszły one zdecydowanie na dalszy plan. Jak jest dalej, to zapewne dobrze wiecie. Wracając do tematu - to był piękny okres, gdy Piccolo dysponował dużą siłą, która miała znaczenie dla fabuły. Szkoda, że wraz z jej postępem, styl walki Piccolo nieco uległ zmianie. Nie wiem, czy to wina błędnego tłumaczenia, czy mojej nadinterpretacji, ale wydaje mi się, że Piccolo 2,3 razy wspominał o "Szatańskim stylu walki", który jest bardzo podobny do stylu, jakim posługuje się Vegeta. Chodzi tu o brutalne uderzenia w punkty witalne lub zadawanie jak największego cierpienia. Fakt, Piccolo wraz z każdym kolejnym wydarzeniem, zmienia się coraz bardziej na lepsze i nie pasuje już do złego, Nameczańskiego wojownika, ale trochę tęsknię za starym, okrutnym Piccolo. Brakuje mi scen, w których atakuje Goku po jego ranach, sprawiając mu duże cierpienie. Najbardziej zaś brakuje mi walki wręcz, gdzie promienie jak Kamehameha, były wyłącznie dodatkiem.


![8.jpg](https://files.peakd.com/file/peakd-hive/herosik/23wX3VHLa9ERGVKPuf8LbhEizHttgQjKRC3nJkS4uA71UBu8yoY2TkNRMGCpUHHpy6GtM.jpg)


Vegeta vs Broly - Pierwotnie chciałem wrzucić do tego tekstu aż 3 walki z "Broly'ego", ale stwierdziłem że to za dużo. Z bólem w sercu zdecydowałem się na te dwie - mówię z bólem, bo sceny jak Goku jest tłuczony jak worek z kartoflami są miodem dla mojego serca. O Gogeta vs Broly napiszę poniżej, Vegetę wybrałem z uwagi na to, że studio świetnie pokazało jego styl walki. Nie pamiętam, w którym tekście to napisałem, ale gdy oglądałem DB i DBZ od początku, to zauważyłem, że Vegeta ma zbliżony styl walki do Piccolo. Chyba nawet w anime ktoś też zwrócił na to uwagę, ale to może być moja wyobraźnia, mniejsza o to. Chodzi o to, że obaj wojownicy stosują ataki, które niektórzy uznaliby za nieczyste, a przynajmniej niektóre z nich, bo częściej uderzają w miejsca krytyczne. Tak jak Goku cieszy się walką i nie przywiązuje zbyt dużej uwagi do techniki (poza sytuacjami, w których musi być poważny), tak Vegeta stawia przede wszystkim na technikę i szybkie wykończenie wroga. Tak, on również rozkoszuje się walką, Saiyanie mają to we krwi, ale jemu bardziej chodzi o znęcanie się nad przeciwnikiem, jak to robią np. koty z myszkami (+ w przeciwieństwie do Goku, wie kiedy skończyć walkę). Jego pojedynek z Brolym pokazuje wszystkie te 3 cechy. Widziałem ich walkę kilkanaście razy i większość jego ciosów była wycelowana w punkty witalne lub takie, gdzie człowiek odczuwa największy ból. Młody książę dosłownie znęcał się nad swoim niedoszłym podwładnym - upijał się jego strachem, robił wszystko by Broly poczuł, że jest przy nim nikim. Szkoda, że odkąd Vegeta wpierdolił Goku, to nie mieliśmy zbyt wielu okazji obserwować go w takim stanie (poza krótkimi epizodami w postaci walki z grubym androidem lub rewanżem z Goku). To taki piękny widok, a Toriyama nie lubi nam tego pokazywać. 


![9.webp](https://files.peakd.com/file/peakd-hive/herosik/23wMcWKx4Lq1ataJruSNzUDfqBk1Jwr1yGQRJSQi5sfcr4ibtvg5nNdcENktz4te8C8Mi.webp)


Gogeta vs Broly - To jest jeden z tych kilku przypadków, w którym zachowuję się jak dziecko obrażające się na rzeczywistość, która nie chce się dostosować do jego oczekiwań (lub np. lewicowiec, który nie rozumie dlaczego kapitalizm jest najlepszym systemem gospodarczym, mimo swoich wad). To najlepszy pojedynek w historii DB pod względem choreografii, animacji, kreski, dynamiki, siły, wykorzystania otoczenia, a ja siedzę jak uparte dziecko i mówię "Nie, Goku vs Vegeta, Goku vs Freezer są najlepsze... Bo tak i nie dyskutuj!!!". A tak na poważnie, nie będę ukrywał - mój stosunek emocjonalny do tych walk jest silniejszy. Co prawda uwielbiam każdą walkę, w której uczestniczy Gogeta i Vegito, ale nostalgia w takich sytuacjach przejmuje kontrolę nad rozumem. Odkładając jednak emocje na bok, nie znajduję żadnych merytorycznych argumentów na korzyść w/w walk względem finałowej egzekucji Broly'ego. Zapewne przemawia przeze mnie fanatyk, ale bądźmy rzetelni - o ile mógłbym wymienić walki, w których jeden aspekt (np. choreografia, odczuwanie siły uderzenia, dynamika walki, jej efektowność) został lepiej przedstawiony, o tyle sumując wszystkie punkty, to nie ma lepszego pojedynku w historii DB. Zakładając oczywiście, że preferujecie pojedynki na poziomie Bogów od przyziemnych starć rodem z 1 serii DB. Ja lubię jedne i drugie, ale jak już napisałem we wstępie - te pierwsze wychodzą lepiej w innych mangach Shounen Jumpa, a te drugie to jedna z niewielu zalet, którą DB jest w stanie zaoferować widzom. Zazdroszczę wszystkim tym, którzy mogli obejrzeć ten film w kinie i jestem święcie przekonany, że jak tylko kupię nowy telewizor w styczniu, to będzie to jeden z pierwszych obrazów, jakie obejrzę. A przynajmniej te cudowne pojedynki. 


![10.jpg](https://files.peakd.com/file/peakd-hive/herosik/241tbGWZiga9cW6tTGEYsEsNU6RSgrKFAh2whbM5Rx27UFMEPsEWqnVaSKs8EZf96DsLj.jpg)


Goku vs Vegeta rematch - Nie czytałem całej mangi, ale z tego co wiem z różnych źródeł, to w komiksie Akira poszedł na łatwiznę i niewiele nam pokazał. Ot kilka kadrów, a reszty domyślcie się sami. Jest to jedna z niewielu okazji, gdy studio Toei Animation genialnie wywiązało się ze swojej roboty i w zasadzie sami zrobili długą walkę. Przez długi czas nie mogłem w to uwierzyć, bo zazwyczaj nie wykazują się zbytnią kreatywnością w pokazywaniu pojedynków, które miały miejsce poza kadrem. Widać to choćby po "One Piece", gdzie w większości sytuacji, popełniają mniejsze lub większe błędy - np. osłabiając Luffy'ego lub nadmiernie wzmacniając jego przeciwnika, który w mandze albo padł po 1 uderzeniu albo sytuacja w ogóle nie miała miejsca (choć mogło się to zmienić, bo dawno go nie oglądałem). Drugie starcie między dwójką Saiyan jest świetne pod każdym względem - Vegeta dostał swój moment, w którym mógł wyrzucić całą frustrację, która kumulowała się w nim od klęski na Ziemi i wzrastała przez kolejne wydarzenia. Najpierw Kakarotto był zawsze przed nim (fakt, zdarzały się sytuacje, że był mocniejszy, ale to było tylko chwilowe i wynikało albo z osłabienia Goku albo jego nieobecności), potem pojawił się Future Trunks, a Gohan urósł w siłę, przez co jego kompleksy jedynie urosły. Goku z kolei w końcu dorósł (tak, nadal bywa głupkowatym lekkoduchem, ale w porównaniu do tego, jak go pokazują w DBS, to jest to olbrzymia różnica) i musiał się zmierzyć z sojusznikiem wbrew swojej woli. Podobało mi się również to, że Vegeta nie dał się zmanipulować czarodziejowi i jedynie udawał jego sługę. Ponadto Goku tak naprawdę mógł upokorzyć Vegetę - wystarczyło zamienić się w Ssj3 lub użyć pełnej mocy, jaką dysponował w formie Ssj2 i go pokonać. Tylko że gdyby to zrobił, to Vegeta prawdopodobnie nie zmieniłby się do końca. Nie wiem, czy Akira myślał o tym w ten sposób, ale wydaje mi się że Goku wiedział, że musi dojść do tego katharsis, by książe Saiyan w końcu pogodził się ze swoją słabością względem wojownika niższej klasy. Nie ważne, ważny jest efekt - a efekt jest taki, że dostaliśmy walkę która przeszła do historii i na stałe zamieszkała w sercach wielu fanów. Mogę to porównać do walki Piccolo vs C-17, podobieństwa są widoczne jak na dłoni. Oba pojedynki są brutalne, oddawali cios za cios, żaden z nich nie chciał odpuścić, obaj dali z siebie wszystko... Oh, w8... Chwilę temu pisałem że Goku mógł skończyć walkę, gdyby tylko chciał. Zatem jest to chyba najlepszy filler, jakie studio Toei Animation kiedykolwiek zrobiło. Szkoda, że tak rzadko twórcy anime wykazują się kreatywnością i robią coś na najwyższym poziomie.

No i to tyle. Jakie są Wasze ulubione walki? Chętnie przeczytam. 
👍 , , , , , , , , , , , , , ,