Czy piękno jest pojęciem względnym?
polish·@romualdd·
0.000 HBDCzy piękno jest pojęciem względnym?
<div class="text-justify"> <center>  *Abbott Handerson Thayer — Angel* </center> Często spotykamy się z antagonistycznymi opiniami podkreślającymi walory estetyczne danego zjawiska. Dla jednych jest piękne, dla drugich brzydkie. Jednych wręcz przepełnia błogością, u innych budzi odrazę — odmawiają mu choćby pierwiastka *piękna*. Bardzo często w takiej sytuacji ucinamy dyskusję popularnym *de gustibus non est disputandum*. I tu kończy się historia. A co by się stało, gdyby ją pociągnąć dalej? Takie posunięcia są raczej niemile widziane — i tu zależy kim jest nasz konwersant. Uwagi tego typu pasują jak pięść do nosa i *nomen omen* — można się o tym przekonać na własnej skórze. <center>  </center> Spróbujmy udowodnić, iż *piękno* nie jest pojęciem względnym. W tym celu zróbmy twierdzenie pomocnicze, tzw. lemat. Lemat : Istnieje inne, podobne pojęcie, które jest bezwzględne. Pomyślmy teraz nad tym w jaki sposób udowodnić to twierdzenie. Czy nie ma jakiegoś analogicznego pojęcia, które — podobnie jak *piękno* — w opinii publicznej jest relatywne? Oczywiście, że jest. Jest to pojęcie *dobra*. A więc może historia *piękna* jest analogiczna do historii *dobra*? Może należy poszukać tych analogii w myśli Sokratesa, Platona, Arystotelesa? Upatrywali oni skalę *dobra* w skali cnoty. Najwyższe *dobro* miało swoje odbicie w najwyższej formie cnoty. Nie istniało wobec tego *dobro* subiektywne, nie istniało *dobro* względne. Istniało *dobro* absolutne, którym według Arystotelesa był Bóg. Myśl greckich filozofów kontynuowali i rozwijali m.in. św. Augustyn i św. Tomasz z Akwinu. Ale również poeci, artyści, w tym Cyprian Kamil Norwid. Oddajmy na chwilę głos naszemu wieszczowi: <blockquote> «— Spytam się tedy wiecznego-człowieka, Spytam się dziejów o spowiedź piękności: Wiecznego człeka, bo ten nie zazdrości, Wiecznego człeka, bo bez żądzy czeka, Spytam się tego bez namiejętności: “Cóż wiesz o pięknem ?...” ...“Kształtem jest Miłości” — » Cyprian Kamil Norwid, Promethidion (fragment) </blockquote> Norwid określa piękno kształtem Miłości. Miłości dużą literą. Mamy więc pytanie: czy Miłość może mieć względny kształt? Jeśli nie — to i cecha opisująca Jej kształt, nie może być czymś subiektywnym. Czy prawdziwa i obiektywna Miłość może być brzydka? Mamy tu niejako kontynuację myśli Arystotelesa. <center>  *William Adolphe Bouguereau — Afrodyta* </center> Jeśli twierdzenie, które sformułowaliśmy jest prawdziwe i jeśli również *piękno* spełnia postawioną tezę, zachodzi pewien problem. Otóż jeśli *piękno* jest bezwzględne, to mamy problem z „uwzględnianiem” *piękna*. Jeśli twierdzenie jest prawdziwe, problem ten nie tkwi w przedmiocie oceny, ale tkwi w nas — ludziach. Zatracamy prawdziwe poczucie *piękna*. Dlaczego tak się dzieje? Na co dzień jesteśmy bombardowani kiczem, który nie bez śladu przechodzi przez nasze zmysły. Rewolucja obyczajowa wymierza w nas różne działa. Jednym z nich jest m.in. ingerowanie w sztukę. Zastępuje się prawdziwe *piękno*, jego przeciwnością. Zastępuje się *piękno* czymś co budzi szok, kontrowersje, oburzenie. I tak oto niegdysiejsza triada: *prawda, dobro i piękno*, jest dziś wystawiona na niemałą próbę... Kuratorzy ówczesnej sztuki pompują wielkie sumy, aby *piękno* nam po prostu zbrzydło. Kreują w ten sposób gusta i guściki. Dochodzi do absurdów. Ludzie zachwycają się mopem w wiadrze postawionym w muzeum, myśląc, że to eksponat. Nie przychodzi im do głowy, że to przez nieuwagę pani sprzątającej... </div>